niedziela, 26 grudnia 2010


Uzupełniając i niejako komentując komentarz europosła Marka Siwca do publikacji Gazety Polskiej, dodam od siebie, że w takim razie, rok 2011 będzie rokiem trupa.

Bo przecież Marta Kaczyńska politycznie nie istnieje. Nie są nam znane jej poglądy, nie nie wiemy, co sądzi o różnicach w postrzeganiu gospodarki, polityki zagranicznej i historii, jakie istnieją między PO, a PiS. Czy bliżej jej do łagodnie lewicowego oblicza ojca, czy może do narodowo-ksenofobiczno-radykalnej maski wuja? Jak postrzega bieżące polskie swary, związane z katastrofą smoleńską lub tzw. aferą zimową? Jak dotąd, jest jedynie córką tragicznie zmarłego polityka. A może aż? Czy w demokratycznych czasach, koncepcja sukcesji tronu (władzy) i poglądów (?) na zasadzie dziedziczenia, rodem z monarchii, przekona społeczeństwo? Czy bycie córką zmarłego tragicznie polityka wystarczy, by uratować przed upadkiem PiSowski okręt, który niczym piracka łajba wciąż majaczy na horyzoncie i nie wiadomo, czy ostatecznie zatonie, czy też znów zagrozi Polsce?
kilka słów o gustach w kontekście architektury

Powiadają, że o gustach się nie dyskutuje. Być może i nie, ale wydaje się, że wśród tych różnych gustów i guścików warto wyróżnić te mniej i bardziej dojrzałe. Architektura stanowi bardzo dobry kontekst dla takiego rozróżnienia. Budynki stanowią szkielet środowiska miejskiego, w którym żyjemy. Mieszkamy w nich, pracujemy w nich, kupujemy, albo po prostu przechodzimy u ich stóp. Nic więc dziwnego, że często są komentowane. Tylko, czy każda opinia jest rzeczywiście równoważna?

 Gust dojrzalszy to, najkrócej mówiąc, gust z większym doświadczeniem, gust bardziej wyrobiony, poprzez obejrzenie większej ilości przykładów architektury, co pozwala mu na wychwycenie większej ilości szczegółów i nawiązań. Gust dojrzalszy ma dystans do tanich sztuczek architektów i kiczowatych ozdóbek, przejawów przerostu formy nad treścią, zamiast tego docenia myśl tkwiącą w konstrukcji budynku, zamysł architekta jako artysty. Gust bardziej wyrobiony zwraca uwagę na spójność zastosowanych rozwiązań, konsekwencję architekta, stosunek formy do funkcjonalności.

W ostatnim czasie miałem okazję przeprowadzić kilka rozmów, w trakcie których z całą mocą uderzył mnie brak głębszego spojrzenia na architekturę moich rozmówców. Ale tylko dlatego, że kiedyś sam prezentowałem taką samą ocenę i taki sam architektoniczny gust. Innymi słowy, zrozumiałem, że od początku fascynacji architekturą, mój gust przeobraził się, zmienił się - trudno nie nazwać tego osiągnięciem pewnego etapu "wyrobienia", oceniając konkretne wypowiedzi i oceny, przedstawione ostatnio przez moich rozmówców...

1) "Dworzec Centralny to PRL-owska kupa". I pomyśleć, że kiedyś sam chciałem go zburzyć. Teraz, kiedy patrzę na Centralny, dostrzegam lekkość formy (poza dachem, który wciąż wydaje mi się optycznie zbyt ciężki), fantastyczną konstrukcję nawisów, czystość konstrukcji (potężne słupy wspierające halę, a za nimi szklaną, przejrzystą elewację, za którą migoczą światła wielkiej metropolii), czy nieco futurystyczną rytmikę słynnych "żyletek" w sufitach peronów. Pomijam już fakt, że określenie Centralnego mianem budynku PRL-owskiego jest klasycznym przykładem zerowego pojęcia o architekturze, polegającego na przesunięciu pojęć politycznych na architekturę. A przecież kiedy powstawał, Centralny był światowej klasy przykładem architektury modernizmu.
2) "zburzone wieże World Trade Center są brzydkie, bo są proste".
i najciekawsze:
3) warszawski wieżowiec Rondo 1 to "szklany ch^^". Skądinąd słowa te wypowiedział niezwykle inteligentny i oczytany człowiek. Abstrahując od formy, która miała zrobić wrażenie na przedstawicielce płci pięknej, przysłuchującej się naszej rozmowie, wyraża ona jedynie brak jakiejkolwiek zdolności oceny architektury. Doszukując się w niej jakiś śladów argumentacji, mój rozmówca zapewne odnosił się do wysokości wieżowca i faktu, iż jego elewacja jest niemal w całości jedną, pozbawioną bardziej widocznych podziałów, taflą szkła.

Po obejrzeniu tysięcy zdjęć budynków, zrozumiałem, że piękno może też tkwić w prostocie. W subtelności nawiązań, jak w przypadku zburzonych wież WTC, których elewacja na poziomie lobby przepięknie i jakże delikatnie nawiązywała do gotyku za pomocą gotyckich ostrołuków, wpasowując obie wieże w mit Nowego Yorku jako "Gotham City". Albo w rytmice i dynamice pionowych podziałów elewacji. Piękno Rondo 1 tkwi w stosunku długości i szerokości jego podstawy,a co za tym idzie - "grubości" - gdyby nie urządzono w nim normalnie funkcjonujących pomieszczeń, moglibyśmy obserwować przez elewację budynku to, co znajduje się po drugiej stronie. Wrażenie robi też dynamika i rytmika bryły - patrząc od południowego zachodu, najlepiej na wysokości ul. Złotej, po zachodniej stronie Al. Jana Pawła II: poszczególne fragmenty wieży niczym kaskada, uskokami pną się w górę, ku niebu...

I pomyśleć, że kiedyś też myślałem, że piękne są wyłącznie kamienice zbudowane w tradycyjnych, "historycznych" stylach, a współczesne budynki, zwłaszcza wieżowce są jedynie przejawem degeneracji, bezguścia i prostactwa, w przeciwieństwie do kamiennych kamieniczek z gzymsami, kopułami, pilastrami, kolumienkami, tympanonami, rzeźbami i szeregiem innych kamiennych ozdóbek...

niedziela, 19 grudnia 2010

Oś przedwojennej Warszawy, Marszałkowska.


dziś, pomimo, że w pobliżu jej prostego, 3-km biegu znajduje się PKiN, Domy Centrum wraz z całą Ścianą Wschodnią, Dworzec Centralny, stacja metra Centrum, punkt przecięcia się obu linii metra, ulica Marszałkowska pozostaje zapomniana przez władze miejskie, opuszczona przez co znamienitszych przedsiębiorców i unikana przez mieszkańców. Jak każdy komunikacyjny ściek.

Czy to się kiedyś zmieni?
 architektura dla Warszawy

Znakomity przykład współczesnej "kamienicy" - plomby, doskonale wpasowującej się w każdą pierzeję, nawet złożoną z całkiem starych kamieniczek. Spektakularne, nowoczesne, z klasą.

http://www.archdaily.com/wp-content/uploads/2010/12/1292502313-five.jpg

Aż chciałoby się zobaczyć coś takiego w Warszawie. mam już nawet miejsce: Marszałkowska 3/5 albo Marszałkowska 76/80...
kilka słów o słowach...

Ostatnio kilkukrotnie spotkałem się z zarzutem (w dyskusji), iż czepiam się słówek. być może, ale...
Doszedłem do wniosku, że słowa mają swoją bardzo precyzyjną wartość. są jak liczby, pod każdym z nich kryje się pojęcie. debata publiczna w Polsce uległa wypaczeniu właśnie dlatego, że zatarto, że zaciera się wszelkie granice między słowami.

 w etyce...
I tak, każdy płód staje się dzieckiem. A przecież język polski zna jeszcze słowa: zarodek, płód rozwinięty i nierozwinięty...
 w polityce...
Inny przykład: jedna z dyskutantek twierdziła, że słowa Komorowskiego "jaka wizyta, taki zamach" są tym samym co słowa rzucone przez jednego z obywateli w trakcie obchodów rocznicy grudnia'70 "oby twój samolot też spadł".
A przecież już pobieżna analiza tych wypowiedzi wskazuje, że są zupełnie różne. Wypowiedź Komorowskiego jest zaledwie komentarzem do przeszłego już wydarzenia. Nawet przyjmując optykę pisowsko-radykalną, tj. doszukując się w niej zawodu, że prezydent Kaczyński nie został zabity, jest to wypowiedź dalece niebezpośrednia, tak, że doszukiwać się tego mogą jedynie niektórzy.
Natomiast wypowiedź "Oby twój samolot spadł" jest konkretnym życzeniem, wyrażonym expressis verbise, z czasownikiem użytym w formie wyraźnie odnoszącej się do przyszłości.
Jedyne, co łączy te dwie wypowiedzi, to niedopuszczalność każdej z nich. I nic poza tym. Jedna jest subtelną ironią, a druga kolejnym już niestety symptomem zarażenia nienawiścią zwykłych ludzi.
w historii...
Kolejny zasłyszany niedawno przykład: PRL to czas sowieckiej okupacji. Teza dość popularna. Nie wchodząc w szczegóły i zawiłości historii: czy tym, którzy twierdzą, że PRL to czas sowieckiej okupacji znane są takie słowa jak: państwo podległe, wasal, państwo satelickie, terytorium zależne, kondominium, kolonia, ubezwłasnowolnienie?
Nie, takie spektrum pojęć jest zbyt trudne do przyswojenia. I dlatego właśnie dyskusja o PRL w Polsce jest tak uboga: ponieważ uczestnicy dyskusji znają tylko dwa słowa: "okupacja" i "niepodległość". Żadnych szarości, żadnych odcieni. Radykalizacja dyskusji, jej uczestników doprowadziła do kompletnego zatarcia się poszczególnych pojęć, do swoistej absolutyzacji języka i prezentowanych postaw. Tak jakby było tylko niebo i piekło, a pomiędzy nimi - pustka...

Otóż słowa mają swoją wartość, zupełnie jak liczby, tylko znacznie trudniej jest tę wartość uchwycić i prawidłowo się nią posłużyć. Co oczywiście służy wszelkiej maści manipulatorom, reinterpretatorom Historii i zapatrzonym w przeszłość politykom.
przegląd ostatnich rozmyślań - kilka słów o ateizmie

tak się złożyło, że miałem ostatnio okazję przeprowadzić trzy ciekawe rozmowy z trzema różnymi osobami deklarującymi ateizm. rozmowy te pozwoliły mi rozwinąć wcześniejszą koncepcję ateizmu walczącego (czynnego) i pokojowego (biernego).

najkrócej rzecz ujmując, ateizm walczący, tj. czynny to postawa nastawiona na nawrócenie innych, wierzących, na ateizm. Ateista walczący chce wyrugować z życia społecznego Kościół, religię, uważa, że świat byłby piękniejszy, gdyby wszyscy byli ateistami. Sprzeciwia się postreligijnym tradycjom i zwyczajom, nie akceptuje uczestnictwa w obrzędach religijnych "dla świętego spokoju", uznając to za hipokryzję.

Z drugiej strony mamy ateistów pokojowych - biernych. Cechuje ich bierność, gotowość do zaakceptowania znaczącej roli wierzących w otaczającym nas świecie. Nie starają się nawracać siłą osób wierzących na ateizm, ale w toku dyskusji twardo bronią swojego światopoglądu i krytykują religie (szerzej: wiarę). Są gotowi wziąć udział w religijnych obrzędach - z uwagi na tradycję, z uwagi na oczekiwania rodziny, czy też prostu dlatego, że jest im to obojętne. Gdyby ateista bierny miał możliwość wyboru, wolałby żyć w świecie bez religii - ale skoro takiego wyboru nie ma, akceptuje zastany porządek.

Nie będę ukrywał, że znacznie bliższy jest mi ten drugi rodzaj ateizmu.

Jak uniknąć hipokryzji? Jak zachować granice między wiernością swoim przekonaniom, a konformizmem?
Czym powinien być ateizm pokojowy, bierny?

W moim przypadku, który - jak wynika z owych rozmów jest dość powszechnym przykładem - przebieg tej granicy najlepiej oddaje stosunek do mszy. Owszem, mogę wziąć w niej udział, jeśli takie jest oczekiwanie rodziny, bliskich. Dlaczego? Dlaczego nie jest to konformizmem? Ponieważ wychodzę z założenia, że zadowolenie rodziny lub innych bliskich osób (a dla nich uczestnictwo we mszy jest ważne) jest wyższą wartością niż wiara, której przecież nie wyznaję. Skoro wiara jest mi obojętna, a szacunek dla uczuć bliskich mi osób jest rzeczywistą wartością - to już z tego prostego zestawienia wynika, że obojętność wobec wiary nie jest sprzeczna z uczestnictwem w obrzędach religijnych. Oczywiście są różne formy uczestnictwa - w podstawowym zarysie sprowadzają się one do uczestnictwa biernego i czynnego. To pierwsze sprowadza się do samej obecności. To drugie - czynnych aktów współuczestnictwa w obrzędzie.

W mojej ocenie, czynny akt współuczestnictwa w obrzędzie religijnym może się ocierać o hipokryzję. Dlatego zawsze staram się nie przekraczać granicy między obecnością, a uczestnictwem. Innymi słowy, przebywając w kościele, w trakcie mszy, nie wykonuję żadnych czynności religijnych, a swoje myśli koncentruję na bieżących sprawach - liście zakupów, architekturze kościoła lub polityce. W ten sposób staram się zachować szacunek dla bliskich mi osób, a zarazem intelektualną niezależność i granice własnej tożsamości.

Najkrócej więc rzecz ujmując, ateizm pokojowy ma w sobie więcej tolerancji, a zarazem więcej obojętności dla obecności religii w życiu społecznym.

Jak wspomniałem, pod wpływem ostatnio przeprowadzonych rozmów, udało mi się rozwinąć koncepcję ateizmu biernego, co jest właściwym tematem i celem tej notki.

Ateizm bierny czyli nieustanne poszukiwanie

Wydaje mi się więc, że ateizm bierny powinien być w znacznej mierze gotowością, ciągłym poszukiwaniem i intelektualną żarliwością. Ateista bierny powinien mieć umysł otwarty i pozbawiony uprzedzeń, kosmopolityczny, gotowy do akceptacji istnienia poglądów odmiennych. Powinien być odwrotnością umysłu wierzącego i ateisty walczącego, które cechuje - i zarazem paradoksalnie łączy - specyficzny absolutyzm, polegający na braku dopuszczenia możliwości, że w swojej wierze - lub niewierze - mylimy się.

Od XVIII w. dogmatem nowożytnej nauki jest doświadczenie, dowód. Naukowiec może rozważać każdą koncepcję - ale przyjęcie którejkolwiek musi być poparte obiektywnym, weryfikowalnym doświadczeniem.
Przekładając to na kwestię religii, ateista pokojowy powinien zachować wstrzemięźliwość w osądach i otwartość na nowe argumenty i dowody. Idąc dalej, ateista pokojowy powinien być gotowy nawet na uznanie istnienia Boga - gdyby tylko komuś udało się to w sposób obiektywnie przekonujący wykazać. Jednocześnie powinien stale sprawdzać, weryfikować swój światopogląd, tak jak naukowiec stale weryfikuje słuszność swoich teorii. Niewątpliwie ateista pokojowy to człowiek nauki, człowiek ceniący sobie wartości nowożytnej nauki, sztuki dowodzenia i argumentacji.

Tak więc, ateizm pokojowy, bierny powinien być przede wszystkim poszukiwaniem, ważeniem argumentów, czujną obserwacją świata i stałą gotowością do reinterpretacji zaobserwowanych zjawisk, posługując się przy tym jednym, zasadniczym wymaganiem - bezwzględnym postulatem racjonalizmu, obiektywizmu i empiryzmu.

W tej swojej gotowości do ciągłej weryfikacji wyznawanych poglądów, ich sprawdzania i zderzania z obserwowanym światem, ateista bierny staje się rzeczywistą przeciwwagą dla wierzących i ateistów walczących - których cechą wspólną jest właśnie brak gotowości do odrzucenia wszelkich dogmatów i oparcia się jedynie na ciągłym badaniu, sprawdzaniu, doświadczaniu, weryfikacji.

city of spires - jeszcze przed inwazją prostopadłościennych wieżowców

Prawd. połowa lat 50-tych. Niesamowite zdjęcie, pochodzące ze strony:


Nowojorski skyline (Downtown) jeszcze przed pojawieniem się znacznej części znanych nam obecnie wieżowców: prostopadłościanów.
A mimo to już wtedy był to najbardziej magnetyzujący skyline świata. Wystarczy jedno spojrzenie, by powalił oglądającego swoim rozmachem: z lasu wież bije energia wielkiego miasta.

Wspaniale wyglądały wieże z lat 30-tych, zakończone iglicami, wznosiły się ku niebu jak całe ówczesne amerykańskie marzenie.

powstanie nowego klubu w Sejmie - PJN

powstał klub, w zamyśle partia "Polska jest najważniejsza".
i tak, scena polityczna przesunęła się na prawo. Dzisiejsza, wyraźnie centroprawicowa PO ze swoim pisowskim skrzydłem (Sikorski, Mężydło, Gowin) stoi mniej więcej tam, gdzie PiS w 2005 r., z kolei PiS zajął miejsce radykalnej LPR z lat 2004-2005, z tym że jest znacznie bardziej antysystemowy. A SLD na grzybobraniu. Jest miejsce dla Palikota, raczej nie ma miejsca dla Kluzik-Rostkowskiej - chyba, że zabierze coś PiSowi lub PO. Ale życzę jej sukcesu, naprawdę.

o roli krzyża w historii Polski

W niedzielę (nomen omen) 10 listopada 2010 r. Wódz znów wspaniałomyślnie nauczał swój krnąbrny lud i wiernych wyznawców Historii. Tym razem dowiedzieliśmy się, że historia Polski krzyżem stoi. Otóż nic bardziej mylnego. Polska przeżywała swój Złoty Wiek, będąc ...krajem tolerancji religijnej, jedynym bodaj takim krajem w ówczesnej Europie, gdzie luteranie, Żydzi, katolicy, prawosławni, a nawet rewolucyjni jak na tamte czasy Arianie (Bracia Polscy) żyli w pokoju obok siebie ku chwale Rzeczypospolitej. A ja czekam na nowe wcielenie Króla Bolesława Śmiałego (1058-1081), który OSTRZEM MIECZA wskazał Kościołowi jego miejsce w Państwie Polskim.
 Dekalog wyznawcy PiSu
I. Jest jeden Wódz. A imię Jego Jarek.
II. Nie będziesz miał innych Wodzów przed Jarkiem.
III. Nie będziesz wzywał anielskiej maski Wodza nadaremno.
IV. Pamiętaj, abyś święcił dzień Święty, dzień 10 kwietnia.
V. Czcij klakierów Wodza jako Wodza samego.
VI. Nie popieraj tych, którym Wódz rozkazał zejść ze sceny politycznej.
VII. Nie cudzołóż z innymi poglądami politycznymi, aniżeli poglądy Wodza.
VIII. Nie kradnij myśli Wodza i nie interpretuj ich fałszywie.
IX. Nie pożądaj logiki i sensu w wypowiedziach Wodza.
X. Ani w żadnej innej Jego myśli.

komentarz do wydarzeń sierpniowych pod słynnym krzyżem:

Dziś ostatecznie opadła maska Polski "solidarnej".Nie ma żadnej "Polski" solidarnej, jest tylko Polska nienawistna,pełna wrogości wobec rozsądku, paranoiczna, opętana szałem spiskowych obłędów i mentalności krzyżowców, a nie katolików, nasączona jadem, frustracją, wrogością i wszystkim tym, co najdalsze chrześcijaństwu,wreszcie - ksenofobiczna i nacjonalistyczno-faszystowska.

mechanizmy rewolucji a PiS

Mężydło, Sikorski, Borusewicz, Marcinkiewicz, Jurek, Migalski, Kluzik - Rostkowska, Jakubiak, Ołdakowski... Następny w kolejce byłby chyba już sam Lech Kaczyński - jako niewystarczająco twardy, zbyt ugodowy. W toku Rewolucji jej piewcy i żołnierze muszą być coraz bardziej zawzięci, coraz bardziej czujni, coraz bardziej rewolucyjni... ...- inaczej zostaną wygryzieni, pod pretekstem powstrzymania spisków z wrogim Systemem, pod pozorem ochrony siły rewolucyjnej fali nowego porządku, rzekomo osłabianej przez spiskowców, zdrajców, maruderów, tchórzy, tych, którzy ośmielili się zawahać. Na końcu, strażnikiem Rewolucji pozostanie już tylko Wódz, sam jeden naprzeciw hordom nierozumiejących niczego barbarzyńców i złym ludziom rządzącym Systemem. Jednak i jego dni są policzone: nadejdą bowiem młodsi,jeszcze bardziej rewolucyjni. Rewolucja zjada własne dzieci. Bo w tym wszystkim chodzi o władzę, nie o rewolucję.

zaległości

jest sporo treści, którą wcześniej publikowałem na FB, a którą chciałbym i tutaj się podzielić, więc część najbliższych postów będzie swoistą republikacją.
 budowa Twarda Tower przyśpiesza

Do ostatnich pozytywnych wieści należy informacja o wzroście tempa na budowie pierwszego - od czasu ukończenia Rondo 1 - wieżowca w Warszawie, czyli tzw. wieży Hinesa, przy ul. Twardej. Ukończona, będzie monumentalnie wieńczyć perspektywę ul. Emilii Plater  - docelowo kanionu wieżowców.

Tak więc, po 4 miesiącach (czemu tak długo?!?) męki ze ścianami szczelinowymi i palami, w końcu zaczęli wywozić ziemię. pojawił się też nareszcie żuraw.

Zdjęcie Pedroniego z SSC:

budować!

początek

nosiłem się z tym pomysłem od wielu lat, ale w końcu się przemogłem - znudziło mi się postowanie na FB.

interesuje mnie wiele różnych spraw. na co dzień zajmuję się prawem, ale mój umysł najbardziej rozpala historia, polityka i architektura. niezależnie od miejskiej propagandy, zakochałem się w Warszawie, więc interesują mnie wszystkie jej wspaniałości i problemy, głównie z perspektywy urbanistyki, architektury i komunikacji (kolejność nieprzypadkowa).

na pewno będę pisał o muzyce filmowej, gdyż soundtracki napędzają moje myśli od rana do wieczora.

nie braknie też postów odwołujących się do filozofii, socjologii, psychologii.

w kwestii filozofii. mottem przewodnim tego bloga są poszukiwania - ponieważ wierzę,że w tych wszystkich dziedzinach - chociaż mam utarte i wyrobione poglądy, jest jeszcze wiele aspektów, które nie są mi znane. diabeł tkwi w szczegółach, świat nie jest czarno-biały, złoty środek - te wszystkie frazy będą się tu przewijać nie raz i nie dwa. interesuje mnie odkrywanie tych wszystkich subtelności naszego świata, tych wszystkich odcieni szarości i jasności, tego złotego środka.

do tego oczywiście potrzebna jest mi dyskusja, bo tylko wymiana poglądów i myśli rodzi postęp i umożliwia odkrywanie owych zawiłości. dlatego zachęcam do komentowania, wręcz błagam o komentarze, refleksje, pomysły i różne koncepcje. może coś ciekawego się z tego urodzi - we mnie, albo w Tobie, Drogi Czytelniku, z pożytkiem dla nas obojga, a może i jeszcze kogoś.