sobota, 22 stycznia 2011

o postępującym federalizmie Unii Europejskiej

coraz głośniej mówi się o potrzebie rozbudowy europejskiej unii monetarnej o unię fiskalną, czyli wprowadzenie przynajmniej koordynacji budżetów i polityki podatkowej państw członkowskich przez Brukselę. Znów podniesie się larum nt. dalszego obdzierania państw członkowskich z ich kompetencji. Ale w istocie Unia przejmuje jedynie te uprawnienia, których w dzisiejszym świecie wielkich potęg małe europejskie stany i tak nie są w w stanie samodzielnie wykonywać. Uprawnienia i kompetencje to nie pióropusz dla nadętych liderów, ale konkretne zadania i obowiązki wobec obywateli. Część z nich Unia może realizować sprawniej, część z nich może wreszcie realizować już tylko Unia. May God save the Union!
Węgierski premier mężem opatrznościowym polskiej prawicy?

Po tym jak PiS pogrążył się w smoleńskim bagnie absurdów i paranoi, polska prawica postawiła sobie na ołtarzyku węgierskiego premiera, Viktora Orbana, który wprowadza cenzurę mediów, zrywa Węgry z paska MFW i innych międzynarodowych instytucji i bohatersko broni ojczyzny przed ogólnoeuropejską krytyką...i to wszystko w trakcie prezydencji UE. Skąd to zamiłowanie do pseudoautorytarnych Wodzów? Mało to było takich "pomysłowych" liderów w ostatnich czasach? Wystarczy wspomnieć Heidera, Meciara, Klausa, czy właśnie Kaczyńskiego. Wszystkie te prawicowe, rewolucyjne intifady przeciwko panującemu Pax Europea szybko zmieniły się w nie mniej gwałtowne rejterady.

piątek, 21 stycznia 2011

Kaczyński, a służby specjalne, piloci i Putin

Wódz po raz kolejny obnażył dziś pisowski (czyli swój) sposób pojmowania państwa i roli służb specjalnych w życiu społecznym. Cóż, czym skorupka za młodu nasiąknie... 

Wódz nie rozmienia się jednak na drobne i idzie za ciosem: dziś zażądał zweryfikowania przez polski wywiad , czy piloci i eksperci, którzy ośmielają się burzyć mit polskiego lotnika - husarza, nie działają aby na zlecenie Kremla, którego spiczaste soborowe wieże w pisowskiej wizji świata coraz bardziej przypominają Mordor. W takim razie, w pierwszej kolejności trzeba zbadać, czy sam Wódz nie jest agentem Putina, skoro, niczym dobry rzemieślnik, realizuje jego politykę z tak wyraźnym zapałem, burząc spokój społeczny w Polsce, rozbijając i dzieląc naród, bezpodstawnie oskarżając legalny rząd Polski o zdradę, na kilka chwil przed objęciem przez Polskę przewodnictwa w Unii Europejskiej. Jeszcze kilka miesięcy i Wódz uczciwie zapracuje na przydomek "putinousty" - skoro z każdym jego słowem Putin może tylko zacierać ręce.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

 między lotniczą prawdą a narodową propagandą

Już mniej więcej od sierpnia-września 2010 r. większość ekspertów (tych prawdziwych, nie samorodnych) wie, że ok. 80% winy za katastrofę smoleńską ponoszą Polacy, a Rosjanie - pozostałe 20%. Dlatego znacznie ciekawsze niż zawartość raportu MAK są reakcje nań.

Polacy, jak to Polacy, zaczęli usilnie kombinować, jak - oczywiście w imię Prawdy - przerobić 20% rosyjskiej odpowiedzialności w 100%. Udało się - z wyraźną patriotyczną ulgą odkryto, że z tych 20%, ok. 10 % polega na nnieochronieniu Polaków przed skutkami ich własnych błędów...Prawda nas wyzwoliła i red. Ziemkiewicz już odkrył, że te 20%, to tak naprawdę 100% rosyjskiej winy za katastrofę (sic!)

Z kolei Rosjanie przyjęli równie karkołomną i irracjonalną strategię - zakładając, że skoro w rzeczywistości są odpowiedzialni w 20%, to może uda im się wcisnąć światu informację, że w ogóle nie są za nic odpowiedzialni  (sic!)

W jednym zgadzam się z PiS - rząd zbyt późno zareagował na publikację MAKowskiego raportu i nie odpowiedział nań w taki sposób, w jaki należało.

środa, 12 stycznia 2011

FOTO by Hayes Peter Mauro
http://farm6.static.flickr.com/5125/5328016182_048ea6c931_b.jpg

One World Trade Center rośnie coraz szybciej i powoli kiełkuje w nowojorskim skylinie. Obecnie trwają prace nad montażem konstrukcji 54 poziomu. Jeszcze kilka pięter i wieża przerośnie sąsiednie World Financial Center i Seven World Trade Center (wieżowiec po prawej). Na kondygnacjach 21-25 zamontowano już panele elewacji, dzięki czemu mamy możliwość oceny, jak będzie prezentowała się ukończona wieża (moim zdaniem - przeciętnie).

Przewidywany czas osiągnięcia pełnej wysokości: 23 grudnia 2012 r., tj. dokładnie w 42 rocznicę osiągnięcia pełnej wysokości (416m) przez północną wieżę (One World Trade Center) historycznych już niestety Twin Towers.

Muszę jechać to zobaczyć.


budowa II linii metra w Warszawie...stacja metra Rondo Daszyńskiego....4 miesiące po zamknięciu ul. Prostej.... Heroiczna praca budowlańców, w trzaskającym mrozie, zamarzającym błocie, katastroficznych opadach śniegu, bijąca wszelkie normy wydajności i przepracowanych roboczogodzin, wcześniej pobite w naszej dumnej robotniczej Ojczyźnie, pozwoliła przystąpić do budowy ścian szczelinowych... Władze miejskie za chwilę ogłoszą tryumf nowoczesnych technologii sprzężonych z nadludzkim wysiłkiem i poświęceniem budowniczych nowej Warszawy: uda się zrealizować najbardziej optymistyczny z przyjętych harmonogramów i zbudować II linię metra przed letnią olimpiadą w 2060 r.
istota i geneza sporu między PiS, a PO: okcydentalizacja, czy wynarodowienie

Konflikt między PiS, a PO ma charakter trwały i ostateczny, ponieważ jest w istocie jedynie efektem 20-letniego procesu transformacji - przede wszystkim przemian, jakie zaszły w naszych, polskich umysłach, sposobie postrzegania świata, poglądach, przyzwyczajeniach....W ciągu 20 lat, nasze serca i umysły zostały poddane niezwykle intensywnemu procesowi okcydentalizacji. Każdego dnia, tsunami reklam, filmów, bajek, fascynacji zachodnim bogactwem i stylem życia poddawało nas stałej, wszechstronnej presji. Z każdym rokiem stawaliśmy się coraz mniej zaściankowi, a coraz bardziej przypominaliśmy Europejczyków na modłę zachodnią.

I choć nie pierwszy to przykład przesiąknięcia naszej narodowej kultury przez cudzoziemski, zachodnioeuropejski styl życia (poprzednie miały miejsce m.in. w okresie renesansu oraz w okresie późnego oświecenia), fala westernizacji - tym razem dodatkowo połączonej z amerykanizacją - wywołała taki sam, naturalny odruch społecznej reakcji: niechęć, strach, nieufność, usilne, a może rozpaczliwe odwoływanie się do tradycyjnych motywów lokalnej kultury (Chrystus Król Polski, zaborcy, kult bohaterskiej, straceńczej walki). Oczywiście, odruch ten najwyraźniejszy był tam, gdzie fala okcydentalizacji dotarła w najmniejszym stopniu: w małych gminach, wioskach, osiedlach...zazwyczaj dość hermetycznie zamkniętych na "zachodnie nowinki" i silnie zakorzenionych w ludowej obyczajowości, tradycji. Ze zmianami w stylu życia stopniowo łączyła się ewolucja poglądów, nastawienia do świata zewnętrznego, Europy... a za rogiem już czeka na nas proces laicyzacji i dalszej liberalizacji.

PiS reprezentuje więc tych, którzy jeszcze nie poddali się procesowi okcydentalizacji. Nieprzypadkowo często wyraża się opinię, że mentalnie, osoby popierające PiS dalej tkwią w PRLu, najczęściej prezentując postawy i koncepcje na wskroś egalitarne i etatystyczne, obawiając się zachodnich nowinek ideologicznych i etycznych: praw mniejszości, czy neutralności światopoglądowej państwa,. Natomiast PO jest partią drugiej części społeczeństwa, tej coraz bliższej zachodniemu modelowi obywatela, tej która dostrzega potrzebę wyraźnego kościoła od państwa, nie toleruje moralnego dyktatu państwa zaglądającego obywatelom do łóżka i z optymizmem staje się członkiem wspólnoty zachodnich społeczeństw. W tym sensie, wyborcy PO są rzeczywiście "frytkami", a wyborcy PiS = "kartoflami", jednaka autorka tej przenośni sama nie zdawała sobie sprawy z powagi tego rozróżnienia, z rozmiaru i wagi różnic, jakie fala westernizacji wykreowała w polskim społeczeństwie, przetaczając się przez Polskę od 1989 r.

Dlatego konflikt między PO, a PiS jest tak silny, długotrwały i wciąż rozgrzewający fora internetowe i rodzinne spotkania do czerwoności: ponieważ dotyka samej substancji narodu, jego serca, zawartości i tego, co decyduje o narodowym charakterze. To dlatego konflikt pod Krzyżem był tak silny i taki intensywny, wywołując powstanie nowych ruchów i inicjatyw politycznych i determinując na kilka miesięcy prezydenturę Bronisława Komorowskiego. Tradycjonalistyczna część Polaków - tzw. "pisowska" po raz pierwszy od dawna poczuła, że naród znów jest taki, jak dawniej, jak przed 1989 r. - zjednoczony, zunifikowany w cierpieniu, pod biało-czerwoną flagą i krzyżem. Obrońcy Krzyża nie bronili Krzyża - bronili tego, co przez ostatnie 50-60, a może i więcej lat decydowało o polskości (skądinąd, dość zaściankowej), sprzeciwiając się odarciu państwa z zasłony powagi i potęgi (vide powszechna i niekiedy okrutnie złośliwa krytyka Lecha Kaczyńskiego), wzrostowi indywidualizmu w polskim społeczeństwie i dominacji moralnego relatywizmu (czyli innego określenia dla liberalnej koncepcji wolności sumienia). Z kolei PO-owska część Polaków, już pod wpływem zachodnich standardów, broniła tego, co wydawało się jej główną zdobyczą ostatnich 20-lat, a więc społeczeństwa z gruntu zachodniego, mocno liberalnego i skoncentrowanego na prawach jednostki, a nie uprawnieniach omnipotężnego państwa.

Innymi słowy, konflikt między PO, a PiS to nowa odsłona znanego Historii procesu, który można by określić jako reakcję na silny proces przemiany tożsamości danej grupy społecznej. Polska widziała już tego rodzaju historyczną (histeryczną?) reakcję na okcydentalizację, przykładowo pod koniec XVIII w. (konfederacja barska). Podobny charakter miało pierwotnie powstanie Chmielnickiego, które było u swego zarania było przede wszystkim sprzeciwem rdzennej ukraińskiej ludności wobec polonizacji.

Konflikt między PO, a PiS nie wygaśnie, dopóki proces okcydentalizacji (westernizacji) nie zakończy się. To zaś nastąpi dopiero wtedy, gdy dorobimy się silnej klasy średniej, solidnego mieszczaństwa i aktywnego społeczeństwa obywatelskiego. I oby żadne dziejowe zawieruchy temu procesowi nie przeszkadzały. Nie grozi to jakimś wynarodowieniem Polaków, czy utratą przez nas własnej kultury, ale po prostu przyniesie nam zachodnią normalność, tę o którą tak pięknie walczyliśmy w 1989 r....i chyba wciąż jeszcze walczymy...z kartami do głosowania w ręku, przy wyborczych urnach.