wtorek, 4 stycznia 2011


Nowy York na Placu Grzybowskim w Warszawie?
komentarz do artykułu red. Jerzego S. Majewskiego w Gazecie Stołecznej z dn. 4 I 2011 r.


red. Majewski puentuje swój artykuł, oceniając (przy czym sam okazuje się Godzillą dziennikarstwa, zagłuszając sens własnych słów własnym, kiczowatym rykiem, tj. niepotrzebnie krzykliwym tytułem i bezproduktywnym porównaniem Twardej Tower do wspomnianej Godzilli), że Kościół Wszystkich Świętych, tj. (cyt.) "największa warszawska świątynia XIX wieku już zmalała w sąsiedztwie wieżowców na zachód od Emilii Plater. Teraz nowy wieżowiec powstaje tuż obok. Przypomina mi to sytuację nowojorskiej katedry św. Patryka. Gdy powstała w 1879 r., zdawała się wielka jak gotyckie katedry starego świata. Dziś przypomina domek dla lalek wciśnięty w urbanistyczną szczelinę - pomiędzy drapaczami chmur."

Do tej oceny dodałbym tylko kilka słów, bezpośrednio po ostatnich słowach red. Majewskiego: I to jest właśnie fascynujące! Elektryzujące! Unoszące warszawską wyobraźnię w górę i ku przyszłości strzelistej!

Oczywiście, red. Majewski ma sporo dużo racji, kiedy pisze o utracie dawnego charakteru przez Plac Grzybowski, m.in. na skutek powstających w pobliżu wieżowców, optycznie przygniatających relatywnie niską zabudowę pierzei Placu.  Ale przecież nowe, powstające na naszych oczach oblicze Placu Grzybowskiego nie jest mniej atrakcyjne! Jest inne, nowe, co przecież nie znaczy, że gorsze. W mojej opinii - Plac Grzybowski stanie się jeszcze bardziej ciekawy i inspirujący. Już teraz widok z jego północnych krańców jest jednym z najciekawszych ujęć naszego warszawskiego City. Wyłaniające się zza wież Kościoła Wszystkich Świętych potężne bryły wysokich wieżowców znakomicie kontrastują z jego historyczną architekturą, jednak kontrast ten jest wielce fascynujący: jest to żywe świadectwo przeplatających się epok i odmiennych kierunków rozwoju miasta. Mając na uwadze żydowską przeszłość Placu Grzybowskiego, może on stać się jednym z najbardziej symbolicznych miejsc, gdzie Warszawa przedwojenna spotka się z Warszawą XXI w. W zestawieniu tym, Kościół i zabytkowa architektura Placu może tylko zyskać na wartości, tworząc istotny, historyczny kontekst dla nowoczesnej, wielkiej Warszawy, a zarazem - kreując unikalny klimat tego miejsca...

 Odwołanie do przykładu Nowego Yorku jest więc tyleż zasadne, co optymistyczne i pożądane. Po zabudowaniu Placu Defilad, Plac Grzybowski stanie się tętniącym całonocnym życiem, śródmiejskim placem, z którego będzie rozpościerał się imponujący widok na najlepszy skyline Europy: 9 potężnych brył prostopadłościennych i całkiem pokręconych wieżowców, wyrastających po obu stronach Emilii Plater, strzelających aż ku niebu...

Mówiąc krótko: budować! czekam na Twardą Tower, chcę to zobaczyć!


8 komentarzy:

  1. Gdyby w Paryżu wybudowano wieżowiec przy Placu Vendome, byłby to wręcz gwałt na urbanistyce tego rejonu, który choć bardzo uporządkowany, to jednak nie nudny. Natomiast Warszawa ma tak dużą dynamikę, że wieżowiec przy niewielkim placu jest czymś oczywistym, bo taki jest charakter Warszawy; rządzą odmienność, przeciwieństwo, różnorodność, przypadkowość. Twarda Tower usytuowana jest przy Pl. Grzybowskim nie w wyniku dogłębnych analiz perspektywicznych, urbanistycznych, przemyśleń kontekstu - również historycznego - tylko własności działki, koniunktury, chęci i możliwości inwestora oraz doraźnej decyzji administracyjnej wydanej przez urzędników. Można powiedzieć, że to porażka - ale nie, to jest charakter tworzenia miasta, Warszawa taka jest i TT idealnie się w ten charakter ekspresji, chaosu, przypadkowości wpisuje. Mieszkańcom to nie przeszkadza, inwestor jest zadowolony, urzędnicy spełnili powinność, a tylko garstka bardziej wyczulonych może narzekać. Miasto jednak istniej, rozwija się i tak będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie! ten warszawski chaos paradokalnie może zaowocować uniknalnym, dynamicznym charakterem miasta, zabudowy, urbanistyki...Warszawa zresztą bardzo mi tu przypomina Nowy York...i dlatego nasz skyline jest znacznie ciekawszy i bardziej spektakularny niż np. paryski, frankfurcki, czy londyński - chociaż ten ostatni niestety bije nas jeszcze niezwykle wysoką klasą architektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, jest pewien szkopuł: Warszawa może być chaotyczna, ekspresyjna, zmienna, ciekawa, dynamiczna, ale urbanistyka będzie w tym wszystkim wielką przegraną. Bo chaos to zabójstwo urbanistyki.
    Wszystkich fruktów nie da rady mieć. Jeżeli będzie chaotyczna, z rozmachem, dynamiczna, ciekawa dla turystów, to również będzie w podręcznikach jako przykład porażki urbanistyki. Ale tak może być - różne miasta różnie ewoluują. Trzeba jednak powiedzieć wprost: chaos nie jest atutem urbanistyki. Wyjątkowo tej dziedziny nauki chaos jest przeciwieństwem, bo urbanistyka, to nauka o programowaniu i planowaniu miast. Trudno, żeby chaos wynikający z braku lub niedostatecznego planowania był atutem czegoś, co jest domeną właśnie planowania.
    Ale w Warszawie urbanistyka przegrała w 1944 roku i odrodzi się dopiero po kolejnym, całkowitym kataklizmie, jeżeli nowy nurt skłoni przyszłych do urbanistycznego planowania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale czy ten chaos nie jest chwilowy, albo raczej pozorny?
    Czyż nie jest tak, że chaos czasem sam z siebie ulega uporządkowaniu, ponieważ ucierają się w nim pewne prawidłowości, kierunki?
    Na przykładzie: po chaotycnzych latach 90tych jest juz niemal powszechnie przyjętą doktryną, że na wschód od Pałacu Kultury Nauki nie powinno stawiać się wieżowców.
    Inny przykład: samokształtowanie się dwóch centrów wysokościowych, przy ul. Emilii Plater i na Woli.
    Owszem, chaos jest zgubą urbanistyki, ale jednocześnie może być jej początkiem - ponieważ stanowi naturalny korzeń porządku, początek nowego porządku, nowych doktryn, granic, zasad...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ oczywiście, że chaos może być początkiem urbanistyki...
    Po kolejnym kataklizmie... stąd moje ostatnie zdanie.
    Bo trudno, żeby zabudować sporo chaotycznie i mieć na tyle sporo niezabudowanego, by zacząć zabudowywać już niechaotycznie.
    Uważam, że finalnie, za wiele lat, po prostu "cała" zabudowa ulegnie wymianie.
    Urbanistyczną porażką jest nowa dzielnica biurowa na południu Warszawy. I jej chaos zalążkiem nowego nie będzie. Tam jeżdżą 3 tramwaje. I dużo samochodów. Bardzo dużo. I długo tam jadą. Miasto nie zdążyło z urbanistyką, a inwestorzy nie czekali.

    A doktryna, żeby nie budować na wschód od PKiN nie jest jakimś objawieniem, tylko wynika z dostępności gruntów. Trudno na Powiślu znaleźć wolną działkę pod wieżowiec - Wola pusta. I to, że powstaną nowe budynki wysokie przy Towarowej też znowu o sukcesie nie świadczy. Bo tam nie ma urbanistyki. Powstanie wymarła po 18 arteria wieżowców, zabudowana - co ciekawe - w martwym już (nieistniejącym) modernistycznym układzie (vide odsunięte od ulicy WTT czy Warsaw Spire w układzie nader modernistycznym).
    Urbanistyka ratowałaby miasto, mieszała funkcje, aranżowała atrakcje. Inwestorzy budują kolejne klocki z wielkimi holami - atriami w przypadkowej lokalizacji i konfiguracji.
    Urbanistyka, to nie tylko planowanie układu kolejnych klocków na makiecie, ale to tez pomysł na miasto, zieleń, funkcję, ofertę społeczną, układ komunikacyjny. "Urbanistykę" trwale przejęli inwestorzy, a to władze z mandatem społecznym powinny wypełniać tę powinność. Bo władze mają obowiązek myśleć o wszystkich, a inwestor prawo - tylko o sobie (i najemcach).

    OdpowiedzUsuń
  6. Tu pokutuje proinwestycyjne - a nie promiejskie - nastawienie z ssc. Bo liczy się panorama, skyline, elewacje, wysokości. A skyline ogląda się na pocztówkach, z samolotu, z okna - przez parę procent w życiu. W mieście się przede wszystkim żyje. Chodzi Towarową, oczekuje bogatej i różnorodnej oferty. Miasto nie ma pomysłu, co zrobić ze szkołami w centrum: czy grunt sprzedać inwestorom, który postawi kolejną wieżę? Co ze żłobkami, przedszkolami, bibliotekami, sklepami, kawiarniami, teatrami? Na Woli jest jeden teatr - Kasprzaka, Towarowa, Prosta, nawet Hrubieszowska, Grzybowska, Przyokopowa, to pustynia. Przechodzę tędy codziennie i gdyby nie to, że idę do domu, to nie miałbym gdzie pójść.Totalna pustka. I nikt tego nie próbuje zaplanować, Wola obumiera, bo była dzielnicą robotniczą, a jest dzielnicą szklanych pudełek - drugim Służewcem. Tyle, że przebiegnie tutaj metro.

    OdpowiedzUsuń
  7. I nasuwa się jeszcze takie pytanie: dlaczego Warszawę skazywać na kształtowanie takimi metodami, jakie były w XIX wieku - czyli prób i błędów? Po to cywilizacja stworzyła metody, żeby kraj i jego miasta, należący do tego kręgu cywilizacji, je wykorzystał. Miasto, to pochodna planowania i potrzeb dynamicznych, nie jestem zwolennikiem martwego planowania na papierze, tylko pozostawiania sporego marginesu na swobodę i chaos. No ale my mamy urbanistykę na marginesie. Miło, że NYC wyłonił się z chaosu, ale to było dekady dekady temu. Mamy XXI wiek i nie musimy umierać na choroby - szczepionki i leki już wynaleziono. Szkoda czasu i pieniędzy. Kolejny kataklizm nas nawiedzi i znowu zaczniemy budować od zera swoje metody i sposoby, gdy inni będą już je stosować.

    OdpowiedzUsuń
  8. ^^ Ale przecież ja to wszystko wiem :) I Ty wiesz, że ja to wiem, przecież kwestie funkcji, zagospodarowania, sterowania funkcjami, i wpływu tych czynników na ostateczne życie miejskie - a więc szeroko pojętą urbanistykę - były jednym z głównych problemów poruszanych przy Marszałkowskiej.

    Oczywiście, zgadzam się z Tobą w 100% co do tego,że miasto, zwłaszcza obszary ulegające dynamicznym przeobrażeniom, rozwijają się bardzo chaotycznie, że władze miejskie nie tylko nie nadążają za inwestycjami prywatnymi, ale nawet nie starają się tego robić. Vide niedawne (cześciowo już ponoć rozwiązane) problemy Wilanowa, czy jedna nitka Grzybowskiej...

    Po prostu tematem komentowanego artykułu było zestawienie brył, czy jak to nazwałeś - ustawienie klocków, czyli urbanistyka w tym najwęższym rozumieniu. Dlatego też na tym się skupiłem, na chaosie w usytuowaniu budynków. Chaos w funkcji, infrastrukturze, jest znacznie bardziej szkodliwy niż chaos w usytuowaniu budynków. I tutaj żelazne planowanie jest niezbędne, i to koniecznie w mpzp. No ale przecież to Biblia, banał. MPZP - bez tego miasto właściwie nie może się rozwijać z pożytkiem dla mieszkańców.

    Btw, dogmat, że na wschód od Pałacu nie budujemy wież, wcale nie wyrasta z braku działek...przecież na wschód od Pałacu miasto jest najbardziej zwarte, więc z każdej nieruchomości można wycisnąć więcej zysków - jeszcze rok temu chcieli stawiać wieże na miejscu sezamu, kina relaks, między żurawią, a nowogrodzką, niektórzy nawet bronili 140 m na miejscu Cepelii :P

    OdpowiedzUsuń