wtorek, 11 stycznia 2011

http://piotr.mikolajski.net/2006/11/jaka-jest-roznica-miedzy-pis-a-po

 - komentarz do felietonu Kingi Dunin pod tytułem Kartofle i frytki, opublikowanego w ostatnim numerze "Wysokich Obcasów”.

Na potrzeby komentarza pozwolę sobie zacytować jego fragment:
Tak naprawdę PO od PiS dzielą tylko upodobania estetyczne elektoratu. Elektorat PiS to miłośnicy swojskiego kartofla. Kartofel jest nasz, tutejszy, z ziemi naszej zrodzony i w niej osadzony. A jak ktoś przypomni prosty fakt, ze kartofel przybył do nas z Ameryki, to zajmie się nim minister edukacji i go wyedukuje. Ameryka nie istnieje, bo Pismo Święte o niej nie wspomina. Trzeba jednak przyznać, że na swój sposób kartofel jest sympatyczny. Ma urwane sznurowadło w zdeptanym buciku, źle się czuje w salonach, lubi ckliwe piosenki i ładne obchody.
Przeciwko niemu stają zaś zwolennicy frytek.
Frytka to taki światowy kartofel. Przykrojony zgodnie z cywilizowanymi standardami. Frytka rumiana jest i młodzieżowa. Wraz z milionem podobnych frytek znakomicie czuje się na rynku i świetnie się sprzedaje. Jest współczesna i nowoczesna. Garniturek ma szykowny i wypastowane buciki. Komórkę przyrośniętą do ucha. I laptopik. Chodzi o to, że frytka zrobiona jest z kartofla i nie da się tego w żaden sposób ukryć. Wystarczy, że taki senator Frytka-Niesiołowski otworzy usta i już wiemy, że wracamy na rodzimą glebę.
Dziennikarzom oczywiście bliżej jest do frytek, ale i kartofel by przełknęli, gdyby umiał się z frytką dogadać. Bo w końcu ziemniak to ziemniak. Woda i skrobia. Takim go Pan Bóg stworzył 5964 lata temu…

Rzeczywiście, PiS i PO wykazują zarówno liczne i wcale nierzadkie podobieństwa - bądź co bądź, obie są partiami prawicowymi (przy czym wyraźnie dostrzegalny jest ostatni skręt PO w prawo). Ale czy to oznacza, że różnica między tzw. platformersami (frytkami), a tzw. pisiorami (kartoflami) sprowadza się jedynie do formy? Czyżby wszyscy najznamienitsi znawcy polskiej sceny politycznej mieli egzaltować się zaledwie smakiem wydmuszek? Czy znaczy to, że kiedy Trybunał Konstytucyjny rozstrzygał spór kompetencyjny między premierem, a prezydentem, w rzeczywistości uprawiał pustosłowie i zbędną ekwilibrystykę nad zgodnie intepretowaną i w sposób oczywisty przejrzystą Konstytucją RP? Wreszcie, jeśliby przytoczone twierdzenia miałyby być prawdziwe, musiałoby się niechybnie okazać, że my wszyscy, Polacy, jesteśmy bardzo głupi - skoro przez tak długi okres nie tylko nie potrafiliśmy dostrzec braku rzekomych różnic między aktorami, ale wręcz żyliśmy i ekscytowaliśmy się odgrywanym przez nich, naszym kosztem, przedstawieniem, które dziwnym trafem wszystkim wydawało się epopeicznym zwarciem dwóch racji, dwóch herosów, a zamiast tego okazuje się być jedynie mdłą, pozbawioną treści komedią?

Faktem jest, że PiS stoi dziś tam, gdzie w 2005 r. LPR, a PO - tam, gdzie PiS w 2005 r., w bardzo dużym uproszczeniu. Ale nie, Polacy nie są głupi i trafnie ocenili powagę sytuacji. Różnice między PO, a PiS są fundamentalne i dotykają spraw z gruntu najistotniejszych. Ich analiza to temat na rozprawę doktorską, a nie krótki wpis na blogu.Dziś chciałbym wskazać tylko na jedną -a być może najrzadziej wychwytywaną, choć zarazem niezwykle istotną dla polskiej demokracji, ale i szerzej - polskiej państwowości.

Otóż PO i PiS dzieli przede wszystkim tzw. kultura polityczna, czy inaczej mówiąc obyczaj polityczny. Zespół niepisanych norm i konwencji, utartych na drodze praktyki i konsensusu politycznego mainstreamu, które regulują życie polityczne i postępowanie polityków tam, gdzie nie sięgają przepisy powszechnie obowiązującego prawa. To, co Kinga Dunin sprowadza do kwestii "frytki"., nie jest jedynie pozbawionym treści wizerunkiem, ale uwarunkowaniem kulturowo-socjologicznym, mającym głębokie i niepodważalne znaczenie dla kierunków decyzji podejmowanych przez polityków i rozwoju państwa. Zdolność do postrzegania przeciwników politycznych, jako konkurentów, a nie wrogów, pojmowanie polityki, jako gry zmierzającej do utarcia kompromisu, zamiast anihilacji wroga i jego przymusowej asymilacji kulturowej, otwartość światopoglądowa, szacunek dla demokratycznych reguł państwa prawa, jego organów i instytucji, umiejętność dostrzeżenia ducha demokracji i jego akceptacji... - to tylko niektóre z cech z a c h o d n i e j kultury politycznej, którą prezentuje PO.

PiS, czy raczej tworzący go politycy pojmują politykę w sposób zupełnie przeciwny, prezentując nurt trącący autorytaryzmem II RP i jej niezdrową atmosferą pseudo-moralno-politycznej sanacji.
Wymienione przeze mnie - i zarysowane bardzo mgliście - pojęcia mają bardzo silny wpływ na postępowanie polityków i całokształt sceny politycznej, którą obserwujemy, większy niż konkretne poglądy w konkretnych sprawach - które po pierwsze zazwyczaj są pochodną bieżącej sytuacji i potrzeby "dowalenia" przeciwnikom,. Przede wszystkim zaś - poglądy polityków kształtują się właśnie w oparciu o ich kulturę polityczną, na jej bazie, która stanowi korzeń poszczególnych opinii poszczególnych osób i ich decyzji, działając trochę jak "polityczna podświadomość" lub zbiór politycznych resentymentów, który mniej lub bardziej - ale jednak zawsze ma wpływ na "polityczną świadomość", czyli poglądy i decyzje polityków.

Na ogromną rolę tzw. kultury politycznej - którą tak brutalnie zminimalizowała Kinga Dunin - wskazuje też Historia. Warto podać przykład konstytucji III Republiki Francuskiej, którą napisano w taki sposób, aby decydentom ją piszącym łatwo było w krótkim okresie czasu przekształcić ją w monarchię. Czas jednak pokazał, że ludzie, którzy objęli rządy nad III Republiką mieli charaktery koncyliacyjne i ugodowe, a więc sprzyjające utrwaleniu demokracji. W ten sposób, konstytucja napisana dla monarchii, stała się podstawą dla jednej z najsilniejszych republik XIX-wiecznej Europy, na której wzorowali się ustrojodawcy szeregu późniejszych republik - m.in. autorzy polskiej konstytucji marcowej. Inny przykład? Kiedy generał Jaruzelski został wybrany przez Sejm I prezydentem RP, przysługiwały mu szerokie prerogatywy, które mogły utrudnić życie zarówno solidarnościowemu rządowi, jak i młodziutkiej polskiej demokracji. Ale Jaruzelski okazał się człowiekiem honoru - i ze swoich uprawnień nigdy nie skorzystał, posłusznie podpisując się pod każdą z- wówczas rewolucyjnych - zmian o charakterze ustrojowym, czym walnie przyczynił się do ostatecznego upadku PRL. Kilka miesięcy później, sam, nieprzymuszony, zrezygnował z urzędu prezydenckiego, umożliwiając pierwszy, w pełni demokratyczny wybór prezydenta III RP.

Myli się więc Kinga Dunin, kiedy lekceważy znaczenie różnicy między kulturą polityczną prezentowaną przez polityków PO i PiS. Jej wpływ na bieg dziejów, rozwój państwowości i demokracji, i najważniejsze decyzje polityczne jest przeważający, być może ważniejszy niż wielu innych czynników. Ba! niemal równe znaczenie ma osobowość, charakter polityków - a więc czynniki, które w ogóle nie mieszczą się - w rozumieniu Kingi Dunin - w pojęciu"politycznej treści", która jest rzekomo tożsama w przypadku obu partii.

O tym, jak doniosłe znaczenie dla historii narodów i ich pomyślności ma bycie "frytką" lub "kartoflem" niechaj najlepiej świadczy przykład Anglików. Angielska kultura polityczna jest powszechnie oceniana, jako "najwyższa", to ją wskazuje się jako przykład nie tylko dla młodych demokracji, ale nawet państw ze znacznym stażem w klubie państw demokratycznych. Czy jest więc przypadkiem, że to właśnie w Anglii narodziła się współczesna demokracja, w jej zachodnim, tj. parlamentarnym wydaniu, i to już w 1215 r. ? Angielski parlament cieszy się ogromną estymą na całym świecie, a angielska demokracja w sposób całkowicie niezawodny i sprawny funkcjonuje od końca XVII w....i to pomimo braku formalnie uchwalonej Konstytucji! Ktoś niedawno powiedział, że nawet gdybyśmy zamiast TVP mieli BBC, problemy z telewizją publiczną nie skończyłyby się - ponieważ polskim dziennikarzom po prostu brakuje brytyjskiego charakteru i dystansu, jaki powinien dzielić każdego dziennikarza od własnych poglądów. Czy kogoś w ogóle dziwi więc, że BBC - prawdopodobnie najlepsza telewizja publiczna świata - powstała właśnie w Wielkiej Brytanii?

Podsumowując, spór między frytkami, a kartoflami, o to czy Polska będzie frytczana, czy też kartoflana ma zasadnicze znaczenie dla polskiej przyszłości, i to właśnie on - w sposób zasadniczy, fundamentalny i ostateczny - determinuje tożsamość PO i PiS, a więc ich całkowitą przeciwstawność, zakorzenioną w najgłębszych pokładach politycznej podświadomości i kultury politycznej.

Poglądy (stosunek do pozycji Kościoła w państwie, relacji państwo-jednostka, polityka gospodarcza) odgrywają w tym sporze rolę nieco wtórną, chociaż i one różnią PiS i PO, w sposób całkowicie przeciwstawny. Ich pokłosiem są wreszcie decyzje - prawodawcze i personalne - z których bardzo duża część decyzji rządu PiSu nigdy nie zostałoby podjętych przez rząd PO i na odwrót. 

Spór na linii PiS - PO, a tym samym swoistą przepaść, która je dzieli, a może przede wszystkim - wyborców obu partii - można postrzegać jeszcze z jednej perspektywy - historycznej, kulturowej i europejskiej (jako łączny punkt odniesienia), co może dziś jest nadal trudne, ale już nie niemożliwe. A warto się potrudzić, gdyż po pierwsze pozwala ona na wniosek, że spór i różnice między PO, a PiS sięga jeszcze głębiej, niż tylko do poziomu tzw. kultury politycznej i charakterów polityków, a po drugie - dowodzi, że rzekome zabetonowanie sceny politycznej nie jest PR-owskim wymysłem liderów obu partii, dla nich tylko korzystnym, ale dalekim refleksem niezwykle istotnego i zupełnie najważniejszego dla Polski i Polaków procesu społeczno-polityczno-kulturowego, który toczy się na naszych oczach. Rzekłbym, że spór i różnice między PO, a PiS są niby małe fale na powierzchni spokojnego oceanu, które w rzeczywistości są jedynie echem bardzo odległego trzęsienia ziemi, zanurzonego w czeluściach oceanicznych głębin.... O tym napiszę już jednak dopiero za kilka dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz